"theMon" to wynik naszej wspólnej fascynacji twórczością reżyserską Romana Polańskiego, a także przede wszystkim współpracującego z nim muzyka i kompozytora modern-jazzowego Krzysztofa Komedy-Trzcińskiego. Komeda z wykształcenia lekarz ze specjalizacją z laryngologii porzucił swoją profesję lub też profesja porzuciła jego, bo jak wieść niesie na zebraniu ZMP został publicznie napiętnowany i wyrzucony z organizacji lekarskiej. Tak więc te dwie dziedziny: muzyka i opieka zdrowotna przeplatają się wzajemnie, czego przykładem jest również autor tego wpisu w mojej skromnej osobie. To jak potoczyły się losy Komedy na pewno odbyło się z korzyścią zarówno dla muzyki, jak i kinematografii, czy medycyna ucierpiała z tego powodu? Ciężko powiedzieć, bo podobno był człowiekiem dosyć nieśmiałym i zamkniętym w sobie, a *dobry kontakt z pacjentem to podstawa sukcesu zwłaszcza w zawodzie lekarza.
*Mała dygresja medyczna. Nie zdajecie sobie nawet sprawy jak wiele jest przypadków niewłaściwych kuracji właśnie z powodu błędnie przeprowadzonego wywiadu. Taki przykład, z którym już się kilkakrotnie spotkałem to prowadzone u najmłodszych pacjentów długotrwałe leczenie przeciwalergiczne z powodu przewlekłego kaszlu, którego podstawową przyczyną okazała się niedomykalność dolnego zwieracza przełyku, co wymagało interwencji gastrologicznej, a nie alergologicznej, czy laryngologicznej. A często zastosowanie zwykłego siemienia lnianego (koszt ok. 2 zł) pozwalało osiągnąć zamierzony efekt terapeutyczny, którego nie udało się uzyskać po długotrwałej kuracji drogimi lekami, które poza ceną (w przypadku leczenia dziecka mało istotna kwestia) nie są pozbawione efektów ubocznych (a to już stanowi poważny problem). Tak więc podstawa dobrej diagnozy to dobry kontakt z pacjentem, co zwłaszcza w przypadku małych pacjentów nie jest łatwym zadaniem, bo wielu dorosłych nie potrafi precyzyjnie opowiedzieć o uciążliwych dolegliwościach, a co dopiero dziecko. Więcej o problemach zdrowotnych małych pacjentów w: "Drogie memu sercu suplementy" (theCOR).
Wracając do kinematografii największe moim zdaniem osiągnięcia tego muzyka były wynikiem współpracy z wspomnianym już Romanem Polańskim. Skomponował i wykonał ścieżkę do takich filmów tego reżysera jak, krótkometrażowe: "Dwaj ludzie z szafą" (1958), "Gdy spadają anioły" (1959), "Gruby i chudy" (1961), "Ssaki" (1963), a także pełnometrażowych produkcji fabularnych: "Nóż w wodzie" (1961), "Diamentowy naszyjnik" (1963), "Matnia" (1966), "Bal wampirów" (1967), czy właśnie do filmu, z którego pochodzi nasza największa muzyczna inspiracja "Dziecko Rosemary" (1968). Nie bez powodu ścieżka dźwiękowa została nominowana do nagrody Złotego Globu, a kołysanka pochodząca z tego filmu to jeden z najbardziej rozpoznawalnych filmowych motywów muzycznych. Piękna, niepokojąca i inspirująca. Zainspirowała również theDeszcz. Jak tylko zarejestrujemy i doprowadzimy do kształtu, który w pełni odda zamysł naszej koncepcji udostępnimy nagranie i klip. Na razie przystępujemy do pracy. A wracając do postaci autora zginął z powodu dosyć niefortunnego upadku. Śmierć Komedy wpisała się w całą serię drastycznych i mrocznych wydarzeń związanych z postacią Polańskiego. Przyczyną był zarówno **ALKOHOL, kalectwo będące następstwem przebytego w dzieciństwie polio, jak i postać kolejnego tragicznie zmarłego artysty, pisarza Marka Hłaski ("Żona Komedy zdradza tajemnicę" na WP.pl).
**O tej substancji i jej nieodłącznym związku z światem sztuki i "kultury" rozpocząłem przewidziany na cały rok 2014 projekt zawierający się w 7 ostatnim rozdziale alkoholowej sagi pt. "Katzenjammer". Postać Romana Polańskiego pojawiła się tam już przy okazji wpisu dotyczącego zmarłego ostatnio innego wybitnego polskiego kompozytora mojego imiennika Wojciecha Kilara. Zachęcam do przeczytanie i obejrzenia filmu, kto go jeszcze nie widział, a tych, którzy widzieli, do ponownego obejrzenia - "Śmierć i dziewczyna" z 1994 roku. Jak sami widzicie tyle analogii w moim życiu do wybitnych muzyków, że przed sukcesem już chyba nie ucieknę. Imię po Kilarze, a po Komedzie związek z służbą zdrowia, w moim przypadku to farmacja. Do zestawienia tych dwóch profesji medycznych zainspirowało mnie stwierdzenie jednej z lekarek podczas pobytu z córką na oddziale pewnej kliniki pediatrycznej. Nie przytoczę jej nazwy, gdyż z powodzeniem ten epizod mógłby się wpisać w mroczną serię Romana Polańskiego, a inne filmowe skojarzenie, które się zawsze u mnie pojawia w związku z tym okresem to "Królestwo" Larsa von Trier'a. W każdym razie rzeczona lekarka tłumacząc nam pewne aspekty kuracji wiedząc, że razem z żoną jesteśmy farmaceutami użyła sformułowania: "rozumiecie o co chodzi, bo przecież jesteście prawie jak lekarze". W normalnych okolicznościach nie stanowiło by to dla mnie większego problemu, gdyby nie fakt, iż w mediach królowała w tamtym czasie reklama "prawie jak ...", produktu jednego z bardziej znanych browarów, której puenta brzmiała: "Prawie robi wielką różnicę!".
"theMon" na razie w wersji beta, a może nawet gamma lub delta, ale jak tylko uzyskamy zadowalający efekt wspólnie obwieścimy tę doniosłą nowinę w cyberprzestrzeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz